poniedziałek, 22 lipca 2013

Do stu tysięcy beczek

Nie umarzam tych wakacji, są wspaniałe i mają się nie kończyć.

Tydzień temu wybrałyśmy się na wycieczkę po okolicy. Pojechałyśmy do oddalonego o ileś tam kilometrów Bamberg, gdzie znajduję się arcybiskupstwo, milion kościołów oraz dwa miliony turystów. Leży nad rzeką Regnitz, dzięki jej obecności jedna część miasta nazywa się "Klein Venedig" czyli "Mała Wenecja".
Bamberg jest tak urocze jak tylko można sobie to wyobrazić. Prawie w całości figuruje na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, co widać gołym okiem - zadbane uliczki, odrestaurowane fasady budynków, wszystko cudne!
Na deser wstąpiłyśmy do kawiarenki, gdzie na wystawie stały domowe ciasta. Miały prawdziwy zakalec i budyń w środku zamiast bitej śmietany. Uznałyśmy to za dobry znak i się nie pomyliłyśmy! Bardzo smaczna kawa podana w najprostszych kubkach z Lidla, łyżeczki i widelczyki nie były z jednego kompletu, a ciasto rozpływało się w buzi. W dodatku między nogami przebiegały bardzo towarzyskie dwa koty. Kelnerką była przesympatyczna młoda kobieta, która w przerwach między obsługiwaniem gości opiekowała się swoją nowo narodzoną córeczką. Dawno nie odwiedziłam kawiarni czy restauracji, która miałaby bardziej domowy klimat i lepsze ciasto. Chętnie tam wrócę, więc jakby ktoś wybierał do Frankonii to niech szykuje się na wycieczkę do Bambergu!

Utwierdzam się w przekonaniu, że samochody w Niemczech są c u d o w n e. Dzisiaj widziałam auto, które spokojnie nadałoby się do testowania w Top Gear. Niestety nie zauważyłam znaczka. 

Ale oprócz tego lubię Niemcy za

#3 PIWO
Czego nauczyłam się w klasie niemieckiej w LO? Że piwo to nie alkohol! Nasz nauczyciel powtarzał: wszystkie alkohole mają rodzaj męski (der Vodka, der Wein itd), a piwo... DAS Bier, czyli rodzaj nijaki. Prosty wniosek.
W samej Nbg do tej pory działają cztery browary, w Bambergu chyba sześć. Okolica jest płodna w piwowarów. I dobrze! 
Próbowałam tutaj absolutnie niepowtarzalnego piwa palonego (Rauchbier).  Oprócz smaku chmielu ma w sobie też smakozapach dymu z palącego się drewna. Nie wszystkim smakuje, moje siostry krzywią się na samą nazwę. Polecam serdecznie!

W tym pubie przekonałam się, że Guinness to naprawdę dobre piwo. 



Dzisiaj przemierzając Nbg na rowerze rozmyślałam o tym, że w gruncie rzeczy to to miasto bardzo przypomina Kraków. Dużo historii, a wokół starego miasta ciągnie się mur obronny gdzieniegdzie obrośnięty drzewami i trawnikami. Ładnie tutaj prawie tak samo jak w Sweet Home Małopolskie! Tylko Koko tutaj trzeba samemu sobie robić...

Na do widzenia piosenka zespołu, który wczoraj został podrzucony do mej świadomości przez Trójkę. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz