środa, 27 sierpnia 2014

Umarłam ze słodkości / wiza?

Host mama wysłała mi filmik, w którym dziewczynki mnie pozdrawiają (młodsza mówi coś w stylu "Nima" zamiast Paulina). Starsza opowiada, że na basenie jest super, że można dostać dobrą kawę i pyszne pączki, a ona bardzo lubi pączki.

Kocham te dzieci, serio. Jeszcze bardziej nie mogę doczekać się wyjazdu!


Poczyniłam kolejny krok w tym kierunku i umówiłam się na spotkanie wizowe na 19 września na 8:00. Odwiedza ktoś wtedy Piękną 12 w Warszawie? Albo będzie w tych okolicach w stolicy naszego pięknego kraju i ma ochotę na au pairowe ploteczki przy kawie? Chętnie was poznam! :)

Co do wypełniania wniosku wizowego. Polska agencja na 100% wyśle wam poradnik. Na stronie Ambasady wszystko jest wyjaśnione. Trzeba podejść do tego spokojnie, czytać wszystko uważnie i nie przejmować się, bo można edytować swój wniosek. Jeśli wykonujecie przelew to pamiętajcie, że Ambasada podaje wam polski numer konta, na który trzeba wysłać opłatę za wydanie wizy. Niech was nie zmylą Swifty i BICi. Mnie i Ewę zmyliły, ale mnie przywrócił do porządku bank, który zasugerował, że być może chcę wykonać przelew krajowy. 
Zaraz się okaże, że nikogo nic nie zmyliło i jesteśmy po prostu nieogarami razy miliard.
Miałam jeszcze problem ze zdjęciem. Po załadowaniu wszystko było cacy, ale po kliknięciu "use that photo" czy czegoś podobnego moja facjata była cała w pikselach. Nie wiedziałam czy to tak ma być czy może ja coś sknociłam. Pani Agata z GAWO uspokoiła mnie, że spoko luz - na wizie będzie cacy. 
Tja, o ile ktokolwiek wygląda cacy na zdjęciu wizowym...

Duru na zdjęciu wizowym. 

Jakby ktoś potrzebował pomocy to służę. Niewiele wiem, ale mam to za sobą i wiem, że czasami ma się bardzo głupie pytania (pozdrawiam dziewczyny i chłopaków z grupy na fejsie! :). NIE MA GŁUPICH PYTAŃ. Wszyscy wiemy jak ważne jest poprawne wypełnienie wniosku wizowego. Lepiej dwieście razy dopytać niż potem żałować.

Inna rzecz to taka, że chcę kupić sobie aparat fotograficzny, ale zupełnie się na tym nie znam. Chciałabym taki, który będzie dość mały i którym można robić zdjęcia bez uprzedniego ustawiania go na milion opcji. Mam taki Olympusa, który niby jest fajny, ale jeszcze nie udało mi się zrobić nim dobrego zdjęcia, a mam go 7 lat (o rany, ale jestem stara). Czytałam coś w sieci, ale nie wiem czy postawić ponownie na zwykłą cyfrówkę za ok. 300 zł czy może dołożyć trochę i kupić taki bardziej skomplikowany, który (według mojej wiedzy laika) jest takim pośredniakiem między "małpką", a lustrzanką. HELP

Muszę przestać planować wydawanie pieniędzy, serio. 

Na dobranoc piosenka z lat 90-tych. 1D popełniło cover tejże i tylko jedną rzecz robią fajniej: wymawiają 'dirtbag'. O mamo. 
Ale oryginał z Jasonem Biggsem (American Pie) w teledysku wygrywa wszystko. 


Aaaa... Po prawej stronie na dole można dołączyć do listy czytelniczej bloga i otrzymywać powiadomienia o nowych notkach na swoim profilu na bloggerze. Zachęcam! Sama dodaję coraz więcej blogów. Można zobaczyć mój profil i zapoznać się z blogami, które obserwuję. :)



sobota, 23 sierpnia 2014

Kilka linków, trochę obaw

Chciałabym już być w Polsce, żeby móc wziąć się za robienie wszystkiego, co muszę zrobić przed wyjazdem.

Dostałam maila od rodziny goszczącej, że prawdopodobnie ich obecna au pair wyjedzie o miesiąc wcześniej. Chętnie bym do nich pojechała o miesiąc wcześniej... Ale nic takiego się nie zdarzy, więc po co gadać.

Dzisiaj w ramach produktywności umówiłam się do różnych ciekawych lekarzy w domu. Tylko dentysta nie odebrał. Moje serduszko złamało się troszeczkę, bo lubię mojego dentystę i lubię do niego chodzić. Może w poniedziałek odbierze i wszystko będzie jak dawniej. 

Im więcej myślę o wyjeździe tym bardziej się... boję! Pojawiają się nowe wątpliwości, pytania, scenariusze tego, co może pójść źle. Najbardziej obawiam się, że nie dostanę wizy i wszystko pójdzie się no. Zaczynam myśleć już nie tylko o wolnych weekendach, podróżach, przyjemnościach, ale przede wszystkim o dziewczynkach. Czytam poradniki dla młodych rodziców, z których próbuję wyciągnąć czego spodziewać się po dzieciach w wieku 2,5 i 7 lat. Co im dawać jeść, w co się bawić, jakich zachowań oczekiwać, co powinno niepokoić, a co jest zupełnie naturalne. 
Polecam BabyOnline.pl. Są tam kalendarze rozwoju dzieci do trzeciego roku życia, ale też ciekawe artykuły dotyczące przedszkolaków. Znacie jakieś ciekawe strony w tej tematyce? Interesuje mnie wszystko co dotyczy dzieci między 2 a 4 rokiem życia i od siódmego roku wzwyż. 

O, jest też taki super blog Kreatywnik. Rodzice dwójki przedszkolaków pokazują ciekawe rozwiązania na zabawy z dziećmi. Od masy solnej po klocki, po których można pisać kredą. Dużo dobrego tam się dzieje! Wpadłam na ten blog niedawno, więc jeszcze mało wiem o Kretywniku, ale wiem tyle, że warto go znać. 

Dawno temu znalazłam bloga Pedagog pomaga. Nie zagłębiałam się w niego jeszcze, ale w opisie jest, że jest to blog "dla au pair, niań...". Może się przydać, prawda? Teraz, kiedy już wiem w jakim wieku są moje dzieci mogę szukać postów dotyczących danych grup wiekowych.

Z kategorii prezenty mam dla was świetną stronkę Kalimba. Sklep internetowy z nietuzinkowymi zabawkami i gadżetami. Polecam go tym, którzy wyjazd mają przed sobą i szukają inspiracji. Prezenty z tego sklepu będą na pewno oryginalne, piękne i jedyne w swoim rodzaju. Mogą posłużyć też przy okazji tworzenia gadżetów własnoręcznie. Mnie urzekły pacynki i mam zamiar sama spróbować zrobić podobne ze starszą z dziewczynek. Polecam serdecznie!

A wy macie jakieś ciekawe strony, blogi, sklepy? Szukam dobrze zaopatrzonego sklepu z zabawkami z drewna, znalazłam jeden internetowy, ale jakoś do mnie nie przemawia. Może być stacjonarny sklep w Warszawie lub Radomiu.
Jak większość au pair przed wyjazdem szukam walizki. Walizek. Ładnych, trwałych, lekkich i tanich. Wskazówki mile widziane. Ponownie, teren poszukiwania zawężam do Warszawy i Radomia. I oczywiście internetu, ale wolałabym walizkę najpierw poobmacywać ;)
Dzielmy się wiedzą!

Muszę chyba zaprzestać nazywania postów fragmentami piosenek. Teraz pojawiają się rzeczy, które mogą zainteresować potencjalnych au pair i nikomu nie będzie chciało się przeglądać tagów. Ehh... Ale piosenka na koniec postu będzie, a co! Zwykle była to jakaś dobra muza, której warto posłuchać dla własnego rozwoju artystycznego.
Dzisiaj będzie One Direction, bo to moje guilty pleasure od jakiś trzech miesięcy i nie mogę przestać ich słuchać. NO JUDGING!


niedziela, 17 sierpnia 2014

I get the news // Perfect match!

Udało się! Rodzina z New Jersey to mój perfect match :)



Pierwszy match, perfect match. Moje nowe motto. A tak serio to w życiu nie spodziewałam się, że pójdzie to tak łatwo. Już po pierwszej rozmowie hostka poprosiła mnie, żebym zastanowiła się czy chcę do nich przyjechać, żeby podczas drugiej rozmowy móc podjąć decyzję. Wymieniliśmy kilka maili i chyba w trzecim zapytali mnie o możliwy termin przylotu (to, co miałam w AProomie się ciut zdezaktualizowało) i poprosili, żebym zorientowała się jak wygląda ubieganie się o wizę. 

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to 6 października wylecę z Krakowa do NYC. W Polsce spędzę tylko 18 dni. Myślicie, że zdążę wszystko ogarnąć?

Mam kilka rzeczy to zrobienia, począwszy od kupienia walizek, przez wizytę w Warszawie w Ambasadzie, po odwiedziny u dentysty. 
Poza tym jeszcze jedna rzecz spędza mi sen z powiek: pre-departure project. Ewa mówiła, że to droga przez mękę, na grupie fejsbukowiej też raczej nikt nie skakał z radości, że musiał to robić. Macie jakieś złote rady? Może ktoś z was widział jakiś wpis na blogu o tym?

Są też rzeczy, o których myślę i sprawia mi to przyjemność. PREZENTY! Mam całą masę pomysłów co kupić, ale muszę się ogarnąć i uzmysłowić sobie, że nie mogę zapchać walizki prezentami dla hostów i dziewczynek. Szaleństwo. 

A jak tam u was? Znacie kogoś z okolic South Orange, Maplewood, NYC?
Nie zapomnijcie zostawić linka do bloga! Dopiero teraz zaczynam wkręcać się w całą au pairkową blogosferę :)

Na dobry niedzielny wieczór fragment soundtracku filmu 'Gardenstate' Zacha Braffa. 






środa, 13 sierpnia 2014

Ruszyła maszyna po szynach ospale

Budzę się rano jak cywilizowany człowiek o 7:43, sprawdzam pocztę, a tam powiadomienie z Au Pair Care i mail od L., mamy trójki dzieci z San Rafael, CA. Na roomie jak byk pokazuje mi, ze kolejna rodzina zainteresowała się mną.

Przejrzałam aplikację, przeczytałam maila, obejrzałam zdjęcia i... Czekam na odpowiedź, czy jutro rano (czyli dzisiaj w nocy w Kalifornii) host mama chciałaby ze mną porozmawiać. W tej rodzinie jest trójka dzieci. Dwie dziewczynki w wieku 5 i 10 lat i jeden siedmioletni chłopiec. Jak wynika z aplikacji dzieci pojawiły się w rodzinie dość późno i pani mama nie wyrabia sama z ogarnięciem całej trójki. Mąż dużo pracuje i rzadko bywa w domu, więc wpadli na pomysł, że stała pomoc przy dzieciach będzie wskazana. Ponieważ dzieciaki chodzą do szkoły, więc w ciągu dnia au pair miałaby wolne, rano trzeba je tylko do tej szkoły naszykować (na spółkę z mamą) i do niej podwieźć. Host mama napisała, że chciałaby, aby au pair pomagała jej w ogarnięciu domu - pomoc w gotowaniu, praniu, sprzątaniu. Przyznam, że brzmi to średnio, ale może w rozmowie okaże się, że chodzi tylko o rzeczy dzieciaków. Popołudniu głównym zadaniem jest po prostu zabawa z dziećmi, odrabianie pracy domowej, wychodzenie na dwór.
Generalnie to brzmi to o tyle łatwiej (w porównaniu do rodziny z NJ), że wszystkie dzieci w dużym stopniu zajmują się same sobą, potrzebują bardziej kogoś, kto je będzie obserwował i pilnował, ale nie musiał mieć oczu dookoła głowy jak przy 2,5-latce. No i 6 godzin w ciągu dnia jest wolne. W NJ zdarzałoby się to tylko dwa razy w tygodniu na 2,5 godziny, kiedy młodsza dziewczynka będzie w pre-school. W pozostałe dni ucina sobie wtedy drzemkę, no ale przecież nie wyjdę z domu wtedy.

San Rafael jest między San Jose i San Francisco. Urocza okolica, dużo do zwiedzania, pięć godzin autem od Ewy. Samo miasto jest większe od Maplewood, NJ. A, no i kręcili tam część Star Wars i George Lucas ma swoją wytwórnie tamże. Niewątpliwym plusem jest klimat panujący w północnej Kalifornii.

ALE
Po przeczytaniu i maila i aplikacji tej rodziny czuć, że szukają kogoś kto ich odciąży (co jest naturalne), ale niekoniecznie chcą go powitać jako członka rodziny. W aplikacji rodziny z NJ od razu jasno wynikało, że zdają sobie sprawę z tego, jak dużym wyzwaniem jest wyjazd do obcego kraju i zaaklimatyzowanie się w nowej rodzinie i że bardzo blisko serca leży im to, żeby au pair czuła się u nich dobrze. W aplikacji rodziny z CA wszystko skupia się na tym, że mama potrzebuje wsparcia, bo trójka dzieci, praca, kot i pies to dużo do ogarnięcia.

Zobaczę jak będzie się z nimi gadało. Może okażą się super ekstra, tylko nie umieli ładnie tego ująć w swojej aplikacji.

Pewnie edytuję ten post w czwartek rano po rozmowie z nimi. Potem o 14 polskiego czasu ponownie słyszę się z Maplewood.

Dzieje się, dzieje!
A w dodatku Borussia gra z Bayernem i wszyscy krzyczymy MIA SAN MIA!

Na pożegnanie powrót do dzieciństwa :)

PS. Wiecie, że w Maplewood kręcili fragmenty 'Gardenstate' Zacha Braffa? A on sam urodził się w sąsiednim miasteczku, ale teraz mieszka w Maplewood?


EDIT

L. okazała się być bardzo miła, sympatyczna, zabawna. Pod koniec rozmowy naprawdę zaczęłam myśleć o tym, że może powinnam jechać do Kalifornii. Rozmowa była luźna, przeplatana żarcikami, na pewno było mniej stresu niż przy pierwszej rozmowie z rodziną z New Jersey. 
Jednak martwi mnie mało konkretny plan na to, co ma robić au pair. "Pomóc przy dzieciach" nie jest satysfakcjonującą odpowiedzią. Boję się, że może to prowadzić do stopniowego dokładania obowiązków. Host mama mówiła, że poprzednia niania (nigdy nie mieli au pair) była jak druga matka dla dzieci. 
Jedynym konkretem było to, że w poniedziałki, środy i piątki do moich zadań na pewno należy naszykować dzieci rano do szkoły, odebrać je, dać papu i zająć im wieczór. W pozostałe dni tylko zabawiać je po powrocie ze szkoły. Reszta ma być niby wolna, ale hostka coś wspomniała o wyjeździe służbowym zaraz na początku mojego potencjalnego pobytu i że powiedziała, że musiałabym szybko wskoczyć w jej rolę.
Wstrzymaj swe konie, moja pani.
Martwi mnie i trochę denerwuje brak dokładnego określenia moich zadań.

Rozmawiałam dzisiaj też z rodziną z NJ. Młodsza dziewczynka zaśpiewała mi piosenkę i to była najsłodsza rzecz jaką widziałam w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Serio. Małe blondowłose dziecko śpiewa ci piosenkę przez Skype. AWWWWW

Idę spać. Jutro wstanę i napiszę maile rodzinom z informacją o decyzji jaką podjęłam.


sobota, 9 sierpnia 2014

Twist & Shout!

Miałam nie pisać o matchach, bo w gruncie rzeczy to zawsze omijam te wpisy na innych blogach, ale tak bardzo jestem podekscytowana moją pierwszą HF, że nie wytrzymam za chwilę.

Państwo E. Mieszkają w Maplewood, NJ. Godzina drogi od Manhattanu. Z bezpośrednim pociągiem. Co godzinę.
Wiem, że nie wolno skupiać się na lokalizacji i to nie jest najważniejsze, ale...
TO JEST ZARAZ OBOK MOJEGO WYMARZONEGO MIASTA.
No cóż. W niedzielę umówiliśmy się na pierwszy skype. Znaczy chyba się umówiliśmy, bo Host Mama w mailu zapytała mnie, czy taki termin mi odpowiada, ja potwierdziłam i czekam na krótkiego maila od nich, że na 100% „widzimy się” w niedzielny poranek.

Oprócz Mamy i Taty jest pięcioletnia R. i prawie dwuletnia M. Ze starszą dziewczynką to nie wiem do końca jak jest, bo w opisie Mama napisała, że R. ma 5 lat, ale w tabelce jest napisane 7. Zwalam to na fakt, że ta rodzina już ma Au Pair, więc pewnie skopiowali tekst z poprzedniej aplikacji, a tabelka sama oblicza wiek na podstawie daty urodzenia.

Czy ja jestem Sherlockiem Holmsem?

Co więcej o rodzinie... Mieszkali kiedyś w Hong Kongu i w Londynie, pracują w NYC, wydają się być spoko. Napisali, że trzeba dużo jeździć samochodem, yay! Ale najfajniejsze to są dziewczynki... Obie są takie urocze! Wyglądają jak małe anioły. Młodsza zdobywa serca uśmiechem. Ewa już mi chciała podwędzić tę mniejszą ;)

Złożenie mojej aplikacji do kupy trochę mi zajęło, ponieważ jestem nieogarem. I jeśli Ewa mówi, że jest nieogarem, to nie ma racji, bo ja jestem większym, a ona w poniedziałek leci na drugi koniec świata, czyli do Cali i to zdanie jest zdecydowanie za długie.
Na szczęście Pani Agata w Gawo miała dużo cierpliwości do mnie. Na początku średnio ją polubiłam, ale okazała się nie tylko pomocna, ale też bardzo sympatyczna, miła i cierpliwa. I bardzo motywująca. Nie to, żeby Pani Ania była inna, ale z nią miałam mniej do czynienia. Czy może raczej miałam dużo do czynienia, ale w etapie, kiedy wszystko szło silky smooth.
Mój filmik nie przypomina żadnej innej aplikacji Au Pair. Niby zabawny, niby śmieszny, ale taki mdły. No cóż, bywa i tak. Rodzinie E. chyba się spodobał, więc nie będę narzekać.

W niedzielę po skajpajowaniu może napiszę coś więcej. W ogóle może zacznę pisać coś więcej na tym blogu...

Wrzuciłabym na koniec piosenkę zespołu, za którym ostatnio przepadam, ale może to się skończyć tym, że już absolutnie nikt nie wejdzie na tego bloga, więc pozostanę przy klasyce. Tytuł opisuje moją reakcję po zobaczeniu '1' przy Current Interviews.


Dobrej soboty!

PS. Możecie zostawić adres swojego bloga?



EDIT

Wooohoo... Rozmowa była dzisiaj o 14:00 czasu polskiego. Czy tam germańskiego, bo w gruncie rzeczy to tutaj jestem. Nieważne! Gadaliśmy godzinę, byłam zestresowana jak nie wiem co, ale na szczęście E. są strasznie sympatyczni i wyluzowani. Okazało się, że mamy podobne wyobrażenie o tym, jak powinna wyglądać praca Au Pair w ich rodzinie. Potem poszło z górki. Najpierw dali mi przykładową sytuację z placu zabaw i poprosili, żebym zareagowała. (Przypomniały mi się najlepsze czasy LO, kiedy nasza germanistka co chwila dawała nam sytuacje do "zareagowania". Heh...). Rozmawialiśmy o wszystkim! W ciągu godziny udało nam się omówić strasznie dużo. A Host Tata gra na perkusji, mama była aktorką w LA. HOW COOL IS THAT?!
W czwartek albo piątek będziemy jeszcze raz rozmawiać. Zobaczymy :)