wtorek, 25 listopada 2014

"Jakie są wasze wrażenia o Stanach?"

Dzień Dziękczynienia się zbliża, a ja pochorowana siedzę w pokoju i odkrywam zakamarki Netflixa. Dzieciaków i mamy nie ma od dzisiaj do niedzieli, tata jedzie w środę z samego rana. Pięć dni sama w domu... chora. Yupi!
Ale zanim się źle porobiło to był weekend! Dodatkowo w czwartek miałam wolne i wykorzystałam ten dzień na wizytę w centrum handlowym w Short Hills. Hości zapewniali, że ceny są przystępne. Poinformuję was, kiedy Prada, Chanel, Ralp Lauren i przyjaciele pojawią się w mojej "strefie dobrych cen". Póki co to się nie zanosi...
Gdzieś między tą drożyzną uchowało się Forever21, gdzie widziałam przecudną sukienkę. Nawet ją przymierzyłam, ale stwierdziłam, że nie wydam $30 na rzecz, której nigdy nie założę. Sfrustrowana wróciłam do domu.

W sobotę byłam z młodą i mamą na lekcji wiolonczeli. Podziwiam pana nauczyciela, który w klasie ma trójkę siedmiolatków, w tym dwie mega rozgadane dziewczynki, które mają milion problemów i pytań na sekundę. Aż mama musiała zwrócić R. uwagę, dwa razy! C'MON!

Ale za to niedziela, ale za to niedziela...

Umówiłyśmy się z Dorotą, że przyjedzie z koleżanką (Natalią) do NYC. Do Oli miała też przyjechać koleżanka (Ola), a popołudniu miały dołączyć Karolina i Ania. Jak zaplanowano tak poczyniono. 
Zaczęłyśmy wędrówkę od Penn Station w stronę Grand Central, gdzie spotkałyśmy obie Ole. W dobrych humorach spacerem ruszyłyśmy do Central Parku. Na Sheep's Meadow urządziłyśmy sobie chillax i pogawędkę o ciężkim życiu au pair, poszukiwaniu talentów i podzieliłyśmy się najlepszymi historiami z imprez. Słońce przygrzewało, obok nas piękny park, za drzewami nowojorskie wieżowce - idealnie!

Zaraz obok Sheep's Meadow jest wyjście na 72 Ulicę przy której stoi Dakota. Dom, w którym mieszkał i został zabity John Lennon. Plus rozeta Imagine, śpiewanie piosenek The Beatles z bezdomnym - wzruszyłam się raz czy dwa. "Beatlemania story, ile to już lat?". 

Metrem dojechałyśmy na Fulton Street, czyli nowo otwartą stację metra obok miejsca, gdzie stały Dwie Wieże. Wydano na nią (podobno) $1,000,000. Wygląda dobrze, nowocześnie, dużo szkła i metalu. Na mnie zrobiła wrażenie. Pojechałyśmy na Lower Manhattan, żeby przejść przez Most Brooklyński (razem z Karoliną i Anią, które tamże do nas dołączyły). Uczyniłyśmy to z wielkim entuzjazmem. Mimo tysiąca ludzi, którzy zatrzymywali się co krok, żeby cyknąć focie (Ola&Ola między nimi), warto wybrać się na taki spacer. Widoki o zmierzchu na Statuę Wolności, Manhattan i Brooklyn są przepiękne! Oczywiście moim gównianym aparatem w telefonie nic nie wyszło, oprócz jednego zdjęcia na insta
Wycieczkę miałyśmy zakończyć na Greenpoint w polskiej restauracji. Greenpoint to chyba najbardziej smutne miejsce w NYC. Ciemno i szaro. Trochę zmęczonych życiem panów, których zręcznie wymijają drwaloseksualni hipsterzy. Zewsząd słychać język polski albo polski akcent w angielskim, a na każdym rogu ulicy kościół. Trafiłyśmy do knajpy, która miała portrety Kazimierza Wielkiego i Władysława Jagiełły. Trochę rozczarowałam się moją spaloną karkówką w miodzie, ale było mięso, ziemniaki i buraczki. Było ok!
Gdyby nie pan, który się do nas przysiadł... O panu można by pisać i pisać! Do samego Manhattanu śmiałyśmy z pana, jego historii, podrywu i stanu "po spożyciu". (Tytuł posta to zacytowane ulubione pytanie pana. Zadał je chyba z osiemnaście razy.)
Oczywiście powrót na Manhattan zajął nam całą wieczność, czyli prawie 50 min, a Dorota i Natalia musiały dodatkowo bardzo się spieszyć, żeby zdążyć na ostatni autobus do domu.
BO KTO NORMALNY ZAMYKA DWIE GŁÓWNE LINIE ŁĄCZĄCE WYSPĘ Z BROOKLYNEM?!
Aż użyłam caps locka. 
Ola też wracała do White Plains nie bez przygód, bo z rozładowanym iPhonem. Nie mogła dodzwonić się do host taty, ale na szczęście znalazła taxi, za które nie zapłaciła aż tak dużo.

Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, wszyscy dotarli cali i zdrowi. Przyznam, że była to bardzo intensywna niedziela, dlatego tym bardziej ucieszyłam się, że większość mojej rodzinki wyjechała już o 10:00. Mogłam odpoczywać, wygrzewać się pod kocem i oglądać Scrubs. 

To jaką pioseneczką zarzucimy na dobry początek tygodnia? Myślę, że coś w polskim stylu będzie na miejscu.


środa, 19 listopada 2014

Igloop and 'falling for your fool's gold'


To ile ja tu jestem? Mam wrażenie, że dopiero przyjechałam, a tutaj licznik mi mówi, że 43 dni. 
SAY WHAAAAAAAAAAT?!


Większość życia w NJ mam już ogarnięte i postawione na odpowiedni tor. Czekam na Social Security Number, żeby móc wyrobić prawo jazdy. Regulacje stanowe w New Jersey mówią, że międzynarodowe prawo jazdy jest ważne tylko przez 90 dni od przyjazdu, po tym czasie należy mieć już lokalne. 
Co tydzień odwiedzam Nowy Jork. Przez facebooka poznałam dwie au pair z Polski, Karolinę i Olę,  z którymi mamy ambitny plan odwiedzić dużo wspaniałych muzeów w mieście. Póki co byłyśmy w MET i Fashion Institute z Karoliną i Madame Tóso z Olą. Ambitnie, nie ma co. Ale wybrałyśmy się też na Roosevelt Island, do Chinatown na pierożki i sajgonki, na pokaz filmu Ida na Columbia University. W tę niedzielę też się spotykamy (chyba, bo jeszcze nic konkretnego nie wiem), dołącza do nas Dorota (woot woot!) z koleżanką. Plan jest taki, że póki co nie ma planu. Mam moją niezawodną książkę Kamili Sławińskiej "Nowy Jork. Przewodnik niepraktyczny.", która wyznacza szlaki po konkretnej dżungli. Może Brooklyn tym razem?

Charlie Chaplin

Z narzeczonym, teściową babcią, szwagrem i szwagierką. #SWAG

Nie wiem co nam strzeliło do głowy z Abim

I'd tear down all my walls for you. ;]

Widoczki na wieżowce z perspektywy Roosevelt Island.

Park Czterech Wolności Franklina Delano Roosevelta

Manhattan

Blair Waldurf


Relacje z rodziną są ok. Nie mam na co narzekać, ale fajerwerków nie ma. Rodzice są w porządku, wszystko zgodnie z umową i zapowiedziami. No może oprócz samochodu, ale po prostu kupili bubla, którym bałam się jeździć (co jak co, ale popsuty układ sterowniczy to nie jest przyjemna rzecz). Powiedziałam im, że boję się jeździć tym autem, bo w każdej chwili może się rozkraczyć. Host stwierdził, że to nic poważnego i tylko "lekka niedogodność". Nie ugięłam się i samochód jest teraz u mechanika. Rachunek wyszedł na $2000. Za cenę tego auta i naprawdę mogliby kupić coś nowszego, lepszego i mniejszego, ale to nie mój problem. Sami się wkopali. 
Pracuję 45 godzin tygodniowo i nie ma mowy, żeby było mniej. W ciągu tygodnia pracuję codziennie od 7:45 do 17:45, we wtorki i czwartki mam 2,5 godziny przerwy jak młodsza jest w przedszkolu. Jeśli okaże się, że zostają mi "niewykorzystane" godziny to hości mówią "na pewno to wykorzystamy, nie martw się". 
I co? No i nic. Nie mogę narzekać, bo nie pracuję nic ponad umowę, ale z drugiej strony czy nie wkurzałoby was to? Poza tym jak młodsza ma drzemkę to ja wcale nie mam "czasu dla siebie" w domu. To jest czas na organizowanie szafek dzieci, robienie lunchu itp. Rozumiem, lepiej to zrobić wtedy, niż kiedy dzieciaki są ze mną. Ale jednego dnia zrobiłam wszystko, o co mnie poproszono/było zaplanowane, młoda spała, hostka akurat pracowała z domu i jak zauważyła mnie idącą do pokoju to zwróciła mi uwagę, że w czasie pracy mam nie załatwiać swoich rzeczy. 
Dlatego czuję, że w tej rodzinie będą super chwile, momenty itd, ale nie będzie rodzinnej atmosfery, bycia "członkiem rodziny", "starszą siostrą". Jestem opiekunką, która mieszka w ich domu. 
Trochę słabo, ale co zrobisz. Nic nie zrobisz.
Tyle dobrego, że za każdym razem poprą mnie przed dziećmi (w sprawach dyscypliny na przykład), zawsze są na czas z wypłatą i inne podstawowe rzeczy. 
Co myślicie? 

Dziewczynki są przeurocze, aczkolwiek wszechwiedząca siedmiolatka doprowadza mnie czasem do szewskiej pasji. To dziecko wszystko wie najlepiej, nie da dojść do słowa, a jak jej zwrócisz uwagę, że nie ma racji to ci wypali, że w jej wyobraźni to może być. I gadaj z dupą to cię osra. Poza tym jest strasznie emocjonalna i beczy o byle guzik. Wczoraj grałyśmy w grę - węża słownego. Ja mówię słowo, ona podaje następne zaczynające się na tą samą literę, na którą moje słowo się skończyło. Znane i lubiane. Wszystko było ok, bawimy się, rzucamy balonem, R. ma powiedzieć słowo na "i" - padło na 'igloop'.
Ja: You mean 'igloo'?
R: No, igloop.
Ja: What is that?
R.: Mommy, could you explain Paulina what igloop is?
Mama: Igloop? You mean igloo.
Ja: I know what igloo is, I just thought she meant something else I have never heard of.
R: EVERYBODY SAYS IGLOOP. My friends, me, even my teacher!
Mama: Roo, it is igloo, nobody says igloop.
R. ryczała przez trzy minuty, że się z niej śmiejemy, robimy to specjalnie i nie mamy racji. 
Nikt nawet się nie uśmiechnął, bo wszyscy byli zszokowani o co to dziecko ryczy. 

Myślałam, ze z siedmiolatką będzie łatwiej. Rodzice mówili, że to takie grzeczne dziecko (prawda!) i bardzo pomocne. No niech tam, ale jej wybuchy płaczu o byle co, obwinianie całego świata o jej fochy, wymądrzanie się.... Dobrze, że przez większość czasu jest w szkole.
Młodsza, trzylatka, jest za to promykiem radości. Ma swoje napady tupania nogą, bo proszę ją, żeby podniosła zabawkę, ale hej! ma tylko trzy latka! Nie za bardzo lubi się przytulać, więc za każdym razem jak idzie do mnie na 'cuddle time' to aż mi serce mięknie. Starsza za to nie rozumie, że czasami ludzie nie chcą być przytulani i wisiałaby na mnie cały dzień, a jak jej zwracam uwagę, że nie chcę się teraz przytulać to... płacze! Ta da! 
No, ale dzisiaj młodsza siedziała u mnie na kolanach słuchając jak jej starsza siostra ćwiczy grę na wiolonczeli (TO JEST DOPIERO TEST NA WYTRZYMAŁOŚĆ; podziwiam moją siostrę, że tyle lat wysłuchiwała mojego rzępolenia na skrzypcach...) i mówi do mnie "I love you".
No się rozpłynęłam. 


Poza tym to wydaję kupę kasy na książki i płyty na iTunes, oglądam seriale na Netflixie i jaram się One Direction, bo właśnie wydali nową płytę i są w USA i mają promo płyty i ich bardzo kocham i proszę się nie śmiać. Dziękuję. 

Musiałam się wygadać. Ale jest ok. Mogłoby być lepiej i kiedy słucham opowieści Karoliny o jej wspaniałej rodzinie to trochę zazdroszczę. Nie można mieć wszystkiego, co? Ważne, że blisko do Nowego Jorku! 

Trzymajcie się ciepło, bo u nas już mróz atakuje. Dzisiaj było poniżej zera. Brr!

Na dobranoc nowa piosenka 1D, BO TAK.




środa, 12 listopada 2014

Heroes of 9/11

Drodzy moi,

poniżej mój stary tekst o bohaterach 11 września. Ani to dobrze napisane, ani to jakieś odkrywcze. Po prostu zbiór faktów o tym, jak Amerykanie traktują tych, którzy zginęli ratując ludzi po atakach terrorystycznych w Nowym Jorku. 


The nation sends its love and compassion to everybody who is here. Thank you for your hardwork. Thank you for makin' the nation proud, and may God bless America.”1 - w tych słowach zwrócił się do strażaków George W. Bush w trzy dni po atakach terrorystycznych na World Trade Center. Ubrany nieoficjalnie, stojący na gruzach prezydent w kilku słowach wyraził swoją wdzięczność tym, którzy nieustannie szukali rannych, odkopywali ciała narażając się tym samym na utratę zdrowia lub życia. Według oficjalnych danych 341 strażaków i 2 ratowników medyczych2 zginęło pod gruzami WTC pomagając innym. Kolejni zostali zmuszeni do odejścia z pracy ze względu na choroby m.in. płuc, których bezpośrednią przyczyną było stałe przebywanie wśród kurzu i dymu na Ground Zero3. Pojawia się wiele pojedynczych nazwisk osób, które ze szczególnym heroizmem służyli innym. Wśród nich byli nie tylko pracownicy służb federalnych czy stanowych, ale także ludzie zatrudnieni w World Trade Center czy emerytowani wojskowi. Amerykanie do dziś pielęgnują pamięć nie tylko o ofiarach ataków, ale także o tych, którzy uratowali życie innym, a sami polegli. Od koncertów, przez maratony po dziesiątki nagród. Kim są bohaterowie? Jak oddaje się im cześć dzisiaj?
Mam w pamięci obraz ekranu telewizora, na którym było widać samolot uderzający w wieżę, kłęby dymu i molową melodię w tle. Można sobie tylko wyobrazić atmosferę jaka panowała wtedy na Manhattanie. Steven Salzano w tamtym czasie pracował w w nowojorskim oddziale straży pożarnej ulokowanym na Brooklynie. Tego dnia zakończył już zmianę, gdy zadzwoniła żona mówiąc o ataku. Gdy jego oddział przyjechał na miejsce widoczność była ograniczona do ok. 9 metrów.4 Sam Salzano przyznaje, że to, co widzieli na Manhattanie różnie odbiło się na dalszym życiu jego kolegów: niektórym udało się wrócić do normalnego życia, na innych pozostawiło to trwały ślad w psychice. Historii, jak ta opublikowana w „The Christian Post”, są setki, każda ma w sobie cząstkę osobistej tragedii. W jednostce, o której mowa rokrocznie odbywają się uroczystości upamiętniające sześciu strażaków, którzy zginęli przy ruinach WTC.
W 2011 odznaczono tytułem „American Hero Dog” labradora imieniem Roselle. Pies wyprowadził swojego własciciela z walącego się budynku. Jak relacjonuje sam uratowany, Roselle ani na moment nie straciła koncentracji, wiedziała dokąd idzie, nie ociągała się. Dzięki niej Michael Hingson uciekł z miejsca pewnej śmierci przez tunel metra. „Ona uratowała mi życie” napisał Hingson.5 Pies, który de facto wykonywał swoją „pracę” - był przewodnikiem niewidomego, został zapamiętany i uhonorowany. Niesamowity instynkt zwierzęcia uchronił jedno, bardzo cenne, życie ludzkie.
Osobą, która powinna kojarzyć się z heroizmem 9/11 był ksiądz Mychal Judge OFM, katolicki zakonnik z Zakonu Braci Mniejszych (franciszkanie).

Victim 0001 - '9/11 Pieta'
Wielu uważa, że to co zrobił powinno zostać uczczone wyniesieniem go na ołtarze. Ojciec Judge, gdy tylko dowiedział się o ataku pospieszył do WTC i w Wieży Północnej błogosławić strażaków i ratowników oraz udzielać ostatniego namaszczenia. Wkrótce po tym drugi samolot uderzył w budynek, spadający gruz śmiertelnie ranił ojca Judge. Ciało kapelana nowojorskich strażaków zostało wyniesione z ruin WTC, został „ofiarą 0001”, a zdjęcie ratowników niosących go obiegło świat. Stał się nie tylko symbolem bohaterstwa 9/11, ale także bezinteresownego pomagania innym ludziom. Kilka chwil we wrześniu 2011 zwróciło oczy świata na działalność, jaką prowadził wcześniej, na całe dobro, którego dokonał. Film „Saint of 9/11”6 opowiada ożyciu, pracy i drodze do świętości ojca Mychala. Ujawnienie faktu, że nie krył wśród znajomych swojego homoseksualizmu spowodowało, że stał się też ikoną środowiska gejów. Według twórców filmu ostatnie jego słowa brzmiały: „Jezu, proszę zakończ to! Boże, zakończ to” mogą uświadamiać ludziom, że bał się tak samo jak wszyscy inni. Jednak tutaj tkwi tajemnica jego bohaterstwa: pokonał lęk i poszedł ryzykując życie, aby służyć innym.
Three pieces of steel from the tangled debris of the World Trade Center were entrusted to the church of saint Francis of Assisi following the horrific terrorist attacks on September 11, 2001, which killed 2,751 people.
This memorial to all the victims -
including Fr. Mychal Judge, O.F.M., a New York Fire Departament chaplain,
and Carol LaPlante, a secular franciscan and parishioner
- summons the grief and unspeakable sadness of that tragic morning.
A single golden rose rises gently from the mass of contorted steel and transcendens the sensless brutallity with an enduring promise of hope.

Kiedy jest mowa o bohaterskich ratownikach nie może zabraknąć Ricka Rescorla. Jeden z portali internetowych nazwał go „człowiekiem, którzy przewidział 11 września”.7 Historia życia tego człowieka od samego początku naznaczona była odwagą, heroizmem i poświęceniem dla innych. Bohater książek, wielu artykułów prasowych oraz filmów dokumentalnych pracował jako wiceszef ochrony Morgan-Stanley/Dean-Witter, największego najemcy WTC.8 Wcześniej służył w Wietnamie. W 1993 roku, podczas ataku bombowego w WTC, pracował w ochronie budynku. Od tamtego czasu planował schemat ewakuacji w razie kolejnego zamachu. Próbował przekonać włodarzy miasta i budynku, że należy podnieść standardy ochrony, jednak polecono mu zajęcie się protekcją swojego obszaru pracy.9 Dwa razy do roku przeprowadzał ćwiczenia ewakuacyjne. Jestem przekonana, że niejednego ówcześnie denerwował takim zachowaniem. Jednak, gdy nastąpiła ta chwila, która zmieniła USA i Amerykanów, był gotowy. Jego „wizjonerstwo”, umiejętność chłodnej oceny sytuacji uratowała ok 2 700 ludzi! Gdy wrócił do środka po kolejnych budynek zawalił się, Rescorla zginął ratując innych. Wypowiedzi jego małżonki oraz dzieci potwierdzają, że był wielkim człowiekiem. Rodzina jest dumna, że żyli tak blisko bohatera. Cytowana przez Yahoo! News córka, Kim, powiedziała: „To była część tego, kim był mój ojciec. Został, by pomagać ewakuować ludzi z budynku w 1993 i nie mógłby postąpić inaczej tamtego dnia”.10 Na stronie internetowej poświęconej Rickowi oddano hołd nie tylko jemu, ale także wszystkim tym, którzy polegli w czasie ataków. W Cornwall w Wielkiej Brytanii, rodzinnym mieście Rescorli, stoi tablica upamiętniająca tego człowieka.
Ojciec Mychal Judge czy Rick Rescorla to tylko przykłady osób, które mimo ogromnego ryzyka weszli na teren WTC, aby pomagać innym. Jest też kilkuset innych strażaków i ratowników, których nazwiska przewijają się przez wiele artykułów, książek, filmów, które upamiętniają ten wrześniowy dzień. Oni wszyscy istnieją w pamięci Amerykanów jako „9/11 Heroes”. Powstało wiele inicjatyw, które mają utrzymać pamięć o nich i na wiele różnych sposobów oddać im należny hołd.
Już 21 września 2001 najwięksi artyści sceny muzycznej wystąpili w koncercie America: A Tribute to Heroes. Zebrane w jego czasie pieniądze trafiły do osób, które ucierpiały wskutek ataków. Na scenie pełnej świec, przy komentarzach odwołujących się do wielkości i wspaniałości narodu amerykańskiego przekazywanymi przez najsławniejszych aktorów i aktorki, zabrzmiały utwory liryczne i wzruszające, ale także te patriotyczne (God bless America w wykonaniu Celine Dion). Transmitowano go w sześciu największych stacjach, zrezygnowano na ten czas z najbardziej popularnych i dochodowych programów, aby przez dwie godziny uczcić pamięć poległych. 11 Prestiżowy magazyn The Rolling Stone umieścił ten koncert na liście momentów, które zmieniły rock'n'rolla. Miesiąc później odbył się kolejny wielki koncert z udziałem najznamienitszych muzyków, który zorganizował sam sir Paul McCartney. 20.11.2001 w Madison Square Garden zaśpiewano i zagrano pod hasłem A Concert for New York City. Koncert ten szczególnie miał upamiętnić tych, którzy jako pierwsi zjawili się na miejscu tragedii, aby nieść pomoc.
Fundacja Travisa Maniona każdego roku organizuje 9/11 Heores Run. W wielu miastach w USA odbywają się wyścigi, których celem jest zjednoczenie ludzi, upamiętnienie poległych, zbiórka pieniędzy dla ofiar i ich rodzin.12 W Colorado odbywa się podobny bieg, który co roku rozpoczyna się odśpiewaniem amerykańskiego hymnu o 8:46, godzinie pierwszego uderzenia w WTC.13 Obie inicjatywy mają podobne cele. Oprócz tego demonstrują patriotyzm i to, jak ważni dla narodu są bohaterowie z 11 września.
9/11 Memorial - Ground Zero, NYC

Istnieje strona internetowa14, gdzie ludzie mają możliwość dodać wspomnienie o osobie, która była 11.09.2001 w Nowym Jorku i służyła innym. Jest mowa o synach, matkach, ojcach, ludziach, którzy zostawili swoje rodziny. 12 lat po tragedii wpisów przybywa. Jakby nigdy nie było dość mówienia o tych, którzy w tak tragicznym dniu postanowili zaryzykować swoim życiem, aby zupełnie obcy im ludzie mogli wrócić do domu.
Im więcej czytałam o bohaterach 11 września i im więcej szukałam, tym więcej nowych nazwisk i zdjęć się pojawiało. Temat uhonorowania strażaków, policjantów, detektywów, księży i pastorów służących na Ground Zero nigdy się nie kończy. Co roku we wrześniu powstają kolejne inicjatywy mające na celu zatrzymanie ich w pamięci. Myślę, że to sposób na udowodnienie sobie, mówię tu o Amerykanach, że ciągle istnieją ludzie, którzy gotowi są strzec kraju do „ostatniego tchu” i mimo wszystko. Być może jest też formą terapii, ciągłego przypominania sobie, że dzięki pracy i poświęceniu tak wielu osób rozmiar tej tragedii zamknął się na ponad trzech tysiącach osób, że nie zginął nikt więcej.
Mam nadzieję, że nigdy nie przestaną istnieć ludzie, którzy bezinteresownie będą przypominać ludziom na całym świecie, nie tylko w USA, że 11 września 2001 roku tak wielu zginęło, aby tysiące mogły przeżyć.




1Bush, G.W., Bullhorn Address to Ground Zero Rescue Workers, 14.09.2001, Nowy Jork, źródło: http://www.americanrhetoric.com/speeches/gwbush911groundzerobullhorn.htm, dostęp: 27.05.2013
2Grady, D., Threats and responses: rescuer's health; Lung ailments may force 500 firefighters off job [w:] „The New York Times”, 10.09.2002, źródło: http://www.nytimes.com/2002/09/10/us/threats-responses-rescuer-s-health-lung-ailments-may-force-500-firefighters-off.html, dostęp 28.05.2013
3Grady, D., Threats and responses..., tamże
4Funaro, V., 9/11 Heroes: A Fireman's Story [w:] „The Christian Post”, 10.09.2011, źródło: http://www.christianpost.com/news/9-11-heroes-a-firemans-story-55397/ , dostęp: 28.05.2013
5Dog who saved owner on 9/11 named American Hero Dog, źródło: http://www.today.com/id/44615382/ns/today-today_pets/t/dog-who-saved-owner-named-american-hero-dog/#.UaiSxkD0Edh , dostęp: 25-05-2013
6Holsten, G., Saint of 9/11, USA 2006
7Wisloski, J., A family remembers: Hero of 9/11 gave life to save thousands, Yahoo! News, 09.09.2011, źródło: http://news.yahoo.com/a-family-remembers--hero-of-9-11-gave-life-to-save-thousands.html , dostęp: 28.05.2013
8Rescorla, S., słowo powitalne na oficjalnej stronie internetowej poświęconej Rickowi Rescorla, źródło: http://rickrescorla.com/ , dostęp: 28-05-2013
9Tamże
10Wisloski, J., tamże
11Carman, J., Star-spangled benefit/Musicians, actors honor heroes, raise money for attack victims, 22.09.2001, źródło: http://www.sfgate.com/news/article/Star-spangled-benefit-Musicians-actors-honor-2875626.php , dostęp: 31.05.2013
12Oficjalna strona 9/11 Heroes Run, źródło: http://911heroesrun.com/page/the-foundation , dostęp: 31.05.2013
13Oficjalna strona American Heroes Run, źródło: http://myrunforamerica.com/Event_Details_NQXR.html , dostęp: 31.05.2013