Budzę się rano jak cywilizowany człowiek o 7:43, sprawdzam pocztę, a tam powiadomienie z Au Pair Care i mail od L., mamy trójki dzieci z San Rafael, CA. Na roomie jak byk pokazuje mi, ze kolejna rodzina zainteresowała się mną.
Przejrzałam aplikację, przeczytałam maila, obejrzałam zdjęcia i... Czekam na odpowiedź, czy jutro rano (czyli dzisiaj w nocy w Kalifornii) host mama chciałaby ze mną porozmawiać. W tej rodzinie jest trójka dzieci. Dwie dziewczynki w wieku 5 i 10 lat i jeden siedmioletni chłopiec. Jak wynika z aplikacji dzieci pojawiły się w rodzinie dość późno i pani mama nie wyrabia sama z ogarnięciem całej trójki. Mąż dużo pracuje i rzadko bywa w domu, więc wpadli na pomysł, że stała pomoc przy dzieciach będzie wskazana. Ponieważ dzieciaki chodzą do szkoły, więc w ciągu dnia au pair miałaby wolne, rano trzeba je tylko do tej szkoły naszykować (na spółkę z mamą) i do niej podwieźć. Host mama napisała, że chciałaby, aby au pair pomagała jej w ogarnięciu domu - pomoc w gotowaniu, praniu, sprzątaniu. Przyznam, że brzmi to średnio, ale może w rozmowie okaże się, że chodzi tylko o rzeczy dzieciaków. Popołudniu głównym zadaniem jest po prostu zabawa z dziećmi, odrabianie pracy domowej, wychodzenie na dwór.
Generalnie to brzmi to o tyle łatwiej (w porównaniu do rodziny z NJ), że wszystkie dzieci w dużym stopniu zajmują się same sobą, potrzebują bardziej kogoś, kto je będzie obserwował i pilnował, ale nie musiał mieć oczu dookoła głowy jak przy 2,5-latce. No i 6 godzin w ciągu dnia jest wolne. W NJ zdarzałoby się to tylko dwa razy w tygodniu na 2,5 godziny, kiedy młodsza dziewczynka będzie w pre-school. W pozostałe dni ucina sobie wtedy drzemkę, no ale przecież nie wyjdę z domu wtedy.
San Rafael jest między San Jose i San Francisco. Urocza okolica, dużo do zwiedzania, pięć godzin autem od Ewy. Samo miasto jest większe od Maplewood, NJ. A, no i kręcili tam część Star Wars i George Lucas ma swoją wytwórnie tamże. Niewątpliwym plusem jest klimat panujący w północnej Kalifornii.
ALE
Po przeczytaniu i maila i aplikacji tej rodziny czuć, że szukają kogoś kto ich odciąży (co jest naturalne), ale niekoniecznie chcą go powitać jako członka rodziny. W aplikacji rodziny z NJ od razu jasno wynikało, że zdają sobie sprawę z tego, jak dużym wyzwaniem jest wyjazd do obcego kraju i zaaklimatyzowanie się w nowej rodzinie i że bardzo blisko serca leży im to, żeby au pair czuła się u nich dobrze. W aplikacji rodziny z CA wszystko skupia się na tym, że mama potrzebuje wsparcia, bo trójka dzieci, praca, kot i pies to dużo do ogarnięcia.
Zobaczę jak będzie się z nimi gadało. Może okażą się super ekstra, tylko nie umieli ładnie tego ująć w swojej aplikacji.
Pewnie edytuję ten post w czwartek rano po rozmowie z nimi. Potem o 14 polskiego czasu ponownie słyszę się z Maplewood.
Dzieje się, dzieje!
A w dodatku Borussia gra z Bayernem i wszyscy krzyczymy MIA SAN MIA!
Na pożegnanie powrót do dzieciństwa :)
PS. Wiecie, że w Maplewood kręcili fragmenty 'Gardenstate' Zacha Braffa? A on sam urodził się w sąsiednim miasteczku, ale teraz mieszka w Maplewood?
EDIT
L. okazała się być bardzo miła, sympatyczna, zabawna. Pod koniec rozmowy naprawdę zaczęłam myśleć o tym, że może powinnam jechać do Kalifornii. Rozmowa była luźna, przeplatana żarcikami, na pewno było mniej stresu niż przy pierwszej rozmowie z rodziną z New Jersey.
Jednak martwi mnie mało konkretny plan na to, co ma robić au pair. "Pomóc przy dzieciach" nie jest satysfakcjonującą odpowiedzią. Boję się, że może to prowadzić do stopniowego dokładania obowiązków. Host mama mówiła, że poprzednia niania (nigdy nie mieli au pair) była jak druga matka dla dzieci.
Jedynym konkretem było to, że w poniedziałki, środy i piątki do moich zadań na pewno należy naszykować dzieci rano do szkoły, odebrać je, dać papu i zająć im wieczór. W pozostałe dni tylko zabawiać je po powrocie ze szkoły. Reszta ma być niby wolna, ale hostka coś wspomniała o wyjeździe służbowym zaraz na początku mojego potencjalnego pobytu i że powiedziała, że musiałabym szybko wskoczyć w jej rolę.
Wstrzymaj swe konie, moja pani.
Martwi mnie i trochę denerwuje brak dokładnego określenia moich zadań.
Rozmawiałam dzisiaj też z rodziną z NJ. Młodsza dziewczynka zaśpiewała mi piosenkę i to była najsłodsza rzecz jaką widziałam w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Serio. Małe blondowłose dziecko śpiewa ci piosenkę przez Skype. AWWWWW
Idę spać. Jutro wstanę i napiszę maile rodzinom z informacją o decyzji jaką podjęłam.
haha, to ja też poproszę o decyzję, bo jestem ciekawa;)
OdpowiedzUsuń